Kiedyś, dawno temu, kiedy Internet był dostępny wyłącznie na dyskietkach, a co bogatsi mieli już nagrywarki CD, krążyły wśród małolatów utwory literackie o często wątpliwej wartość merytorycznej i artystycznej. O dziwo były to jednak utwory, do czytania których nikogo nie trzeba było zmuszać i dzieciaki znały je lepiej niż szkolne lektury.
Jeszcze starsze pokolenia przekazywały je sobie zapisane pismem klinowym na glinianych tabliczkach bądź hieroglifami na papirusach – zależnie od swojego statusu społecznego.
Aktualnie niewielu o nich pamięta, chociaż wciąż dostępne w czeluściach Internetu. Leżakują w archiwach ludzi starych i zgorzkniałych (często, choć nie zawsze), którzy utracili gdzieś swoje świeże i prześmiewcze spojrzenie na życie i otaczający świat.
Oddaję więc potomnym swoje zbiory. Jednocześnie proszę, że jeżeli ktoś ma coś, czego w tym miejscu zabrakło, niech prześle – opublikujemy.